Kasia:
Przebrana w sportowy strój wchodzę na salę. Stoję dłuższą chwilę i z zaciekawieniem obserwuję co się dzieje dookoła mnie. Moją uwagę przykuwają dwie panie. Co one robią? Chodzą na bieżni? Nie jestem pewna. Na pierwszy rzut oka tak to wygląda, ale bieżnia jest zabudowana i widać panie od pasa w górę, nogi mają chyba uwięzione. Wygląda to jak kapsuła, jak klatka, z której same się nie uwolnią. Czy one chodzą tam z własnej woli? A może to jakaś kara za złe zachowanie na siłowni? No nic, na wszelki wypadek nie będę zbyt blisko tam podchodzić i postaram się grzecznie ćwiczyć, żeby i mnie do takiej machiny nie wzięli. Mój wzrok wędruje w drugą część siłowni. Tam już nie ma żadnej dziewczyny, a wszyscy panowie obwód w bicepsie mają jak moje udo. Trochę się boję. Widzę dwóch panów, jeden leży na ławce i trzyma hantle. Wyglądają na bardzo ciężkie, bo kolega pomaga mu je utrzymać. Ale w pewnym momencie puszcza, a pan na ławce krzyczy w niebogłosy podnosząc to żelastwo kilka razy. Matko, jak tak będzie krzyczał to zamkną go w kapsule za karę. Ale nie będę mu nic mówić, nie ja tu pilnuję porządku. Co ja tu robię? Mam sztangę w domu, a ćwiczenia na sprzęcie mogłabym tak jak Gosia zamienić na takie, które nie wymagają sprzętu. No ale jak przyszłam to zostanę. Tylko jak ja się odnajdę.
Kto pyta nie błądzi, dlatego postanowiłam zapytać trenera gdzie znajdę odpowiedni sprzęt do wykonania mojego treningu. Ale gdzie on jest? Widzę, stoi niedaleko krzyczącego pana. Biorę jeden głęboki wdech; idę. Przechodzę obok bieżni, na której biegają panowie mniejszych rozmiarów. Mijam ławkę, którą zajmuje filigranowej budowy dziewczyna. Chyba robi juz 101 brzuszek i nie ma zamiaru przestać. Zgubiła się? Hmmm, może siłownia nie jest tylko dla juz rozbudowanych panów, w końcu oni tez od czegoś zaczynali. Adrian, trener z wyglądu i z faktu posiadanej wiedzy był bardzo pomocny. Pokazał mi wszystkie narzędzia potrzebne do wykonania mojego planu, powiedział jak prawidłowo wykonywać ćwiczenia. Wtedy poczułam się pewniej. Z ćwiczenia na ćwiczenie przestałam już zwracać uwagę na panie w dziwnych kapsułach, na coraz głośniej wrzeszczących panów. Zaczęłam czuć się jak prawowity obywatel siłowni. Byłam tylko ja i mój plan, który wykonałam od początku do końca. Paliły uda, paliły mięśnie brzucha, ale poniedziałkowy trening - done. Mimo zmęczenia chciałam zrobić jeszcze bieg na bieżni, zacząć ten 6-tygodniowy plan biegowy polecany przez Gosię. Ale tuż przed zamknięciem wszystkie bieżnie były zajęte. Czy się poddałam? Nie! Postanowiłam wykorzystać ciepły wieczór i pobiegać na zewnątrz. Nie wiedziałam tylko czy moje kolano podziela mój pomysł. Pierwszy kilometr, drugi (czuję kolano, ale nie boli), trzeci i czwarty. Zrobione. Jak wróciłam do domu? Na kolanach...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz