Kasia:
Długo mnie tu nie było...od czego zacząć? Najlepiej jak zacznę od początku =)
Moja
nieobecność to wynik przeprowadzki i czasowego zamknięcia
przysłowiowego 'okna na świat', nie miałam dostępu do internetu, co w dzisiejszych czasach może utrudnić odrobinkę kontakt. Ale dziś podczas wykonywania
poniedziałkowego planu treningowego Belli zadzwonił dzwonek. Bardzo miły
pan otworzył mi okno, dzięki czemu mogę już nadrobić pisarskie
zaległości =) Zrobię to hurtem.
W skrócie było tak:
27-28 kwietnia
Z cyklu: SZPILKI SIĘ SZKOLĄ
Pierwsze koty za płoty. Weekend minął...zdecydowanie za szybko, ale jeszcze 6 takich szkoleniowych przed nami, więc czekam z niecierpliwością na kolejny.
Gosia, a Ty?
Zdobytą wiedzą podzielimy się z czasem. Na razie lecę prywatnie =P
Po szkoleniu moje, jak ja to nazywam NeverEndingStory, czyli pakowanie.
Mimo tego nie zapomniałam o aktywności, bez której już teraz nie potrafię żyć!!! Dzień bez treningu uważam za stracony. Dlatego robię to na co mam czas. Rower, bieganie...
...plus treningi z Bellą. Ciekawy miałam czwartek. Czytam - biceps, plecy, więc robię. Boli, pali, ale zrobione. Piątek: zakwasy są, czyli trening dobry, ale dlaczego mnie boli triceps?! Ha ha! Może przez tą przeprowadzkę pomyliłam notatki, na których krok po kroku zapisane mam ćwiczenia. Okaże się w następny czwartek.
Majówka pogodą się nie popisała, ale jak już kiedyś pisałam, nie ma złej pogody, są...złe ubrania ;)
W sobotę trening miałam w domu, ale niedziela to piękne i słoneczne przejechane 47,73 km =) Razem z koleżanką pojechałyśmy oglądać magnoliowy raj. Taka nagroda za przejechane kilometry. Było pięknie.
Trochę w skrócie, ale tylko z pisaniem, bo treningów nie skracam nigdy ;)
Pogoda próbuje się zrehabilitować, więc wyłączam komputer i lecę na rower!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz