Taka
sytuacja: babeczka obyła się już z siłownią i zaczyna w pocie czoła walczyć o
swoja piękniejszą i smuklejszą wersję. Dźwiga ciężary, je zdrowo i… nic. Jak to
nic?!?! Przecież ćwiczę kilka razy w tygodniu, jem zdrowo i nie chudnę!? –pyta
się zrezygnowana Babeczka i nie widząc efektów zaczyna trenować coraz rzadziej
aż w końcu cały zapał Kobietce ucieka i kończy romans z siłownią. A romans ten
mógłby trwać i być równie satysfakcjonujący jak romanse z harlekinów!
To w czym problem? Otóż brak planningu! Monitorując postępy, to jak ćwiczyłaś, co ćwiczyłaś i najważniejsze, co jadłaś daje Ci pełen obraz sytuacji! Ćwiczenie bez planu treningowego i bez zaplanowanej diety nie ma sensu jeśli chcemy efektów. Kiedy ma sens? Jeśli ćwiczymy dla lepszego samopoczucia lub żeby się zrelaksować, wyładować złość. A która Babeczka nie chce być usatysfakcjonowana ze swojej figury, swojego nowego seksownego ciałka, ręka do góry! No właśnie, żadna! Więc pamiętniczki treningowe do rąk i piszemy!
Co notujemy ?
1.Cel.
Najpierw
Babeczka musi ustalić co chce osiągnąć. Musi mieć cel który będzie chciała
osiągnąć i trzymać się go skrupulatnie. Masz gorszy dzień, czujesz, że nie dasz
rady? Otwierasz swój dziennik Twardzielki, czytasz co skrzętnie wypisałaś w
punkcie „cel”, przestajesz się mazgaić i jak na dzielne i twarde Babsko
przystało bierzesz się do roboty! Cel ma Cię motywować, ma być Twoim trofeum,
Twoją wisienką na torciku i przeogromną satysfakcją jak już go osiągniesz.
2.Dieta.
Stwórz
sobie grafik przyjmowania posiłków. Organizm wtedy korzysta na regularności.
Nigdy nie opuszczaj posiłków. Plan dietetyczny to czysta matematyka! Zapisujemy
składniki które wcinamy w ciągu dnia i ich ilość, kaloryczność oraz bogactwo w
białko, węgle i tłuszcze. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta, bez planu diety nie
jesteśmy w stanie dokładnie sprawdzić ile jemy, jak jemy, czy zjedliśmy za
dużo, czy za mało czy ilość składników odżywczych (białka, węglowodany,
tłuszcze) są na odpowiednim poziomie . A pamiętajmy, że zrzucanie wagi to odpowiedni
trening i deficyt kaloryczny. Ustalamy więc swoje dzienne zapotrzebowanie
kaloryczne i jeśli chcemy zdrowo zrzucić zbędne kilogramy mnożymy nasz wynik
przez 85% i w ten oto magiczny sposób otrzymujemy liczbę której musimy się
bezwzględnie trzymać każdego dnia! A jak się trzymać tego wszystkiego bez
zapisków i wyliczeń!? Samo „zdrowe” odżywianie nie sprawi że schudniemy jeśli
przekraczamy nim swoje zapotrzebowanie kaloryczne. Ważne jest także by ze
spożywanych posiłków przyjmować ok 3/3,5g węglowodanów/kg i minimum 2g białka
/kg ciała. Niewystarczająca ilość białeczka w rozrachunku dobowym wpływa
niekorzystnie na regenerację, odbudowę uszkodzonych włókienek mięśniowych i co
za tym idzie nie odnotujemy postępu, a wręcz przeciwnie! Długotrwały brak wystarczających
ilości białka w organizmie spowoduje spadek formy i utratę masy mięśniowej. A
My kochane Babeczki przecież chcemy sylwetkę fit, ładnie zarysowaną,
beztłuszczową, także mięśniami gardzić nie można! A co z tymi węglowodanami? 3g
i nie przytyję!? Kobietko możesz jeść węglowodany a wręcz musisz, żeby
prawidłowo funkcjonować i mieć siły do treningu. Jeśli będziesz się trzymała
deficytu kalorycznego to będziesz chudła czy tego chcesz czy nie. Więc nie
przejmuj się węglowodanami i na pewno po ich zjedzeniu nie przytyjesz. Wszystko
zależy od tego ile kalorii zjemy. Możesz zrobić najlepszy trening w Twoim życiu
Kobietko, mieć niezłą regeneracje, ale jeżeli nie jesz odpowiednio to nie
będziesz miała efektów, to oczywiste.
3.Trening.
Babeczki,
koniec z bezmyślnymi i niezaplanowanymi treningami! Łapiesz hantel i pompujesz
biceps, nagle wskakujesz na maszynę do ćwiczeń na odwodziciele a na sam koniec
wyciskasz sztangę w leżeniu. To na co Ty w końcu Moja Droga Kobietko dziś
ćwiczysz?! Biceps, nogi czy klatkę!? Zrezygnujcie Babeczki z powtarzania dzień
w dzień treningów obwodowych, na których każdego dnia ćwiczysz po jednym
ćwiczeniu na te same partie ciała. Mięsień by rósł potrzebuje większych bodźców
niż 1 ćwiczenie, dlatego trenujmy każdą partię ciała więcej razy niż jedno
ćwiczenie 1 raz w tygodniu. Ćwiczenia siłowe skomponuj sobie tak, żeby
zajmowały Tobie np. 4 dni treningowe a reszta dni jeśli tryskasz energią i
pragniesz ruchu - same aeroby. Przykładowo może to wyglądać tak:
1 dzień - nogi + pośladki
2 dzień - plecki + barki + bieżnia (20min)
3.dzień - brzuch + bieżnia (od 20-40min)
4.dzień - klatka piersiowa + triceps +bieżnia (20min)
5.dzień - biceps+ brzuch + bieżnia (20min)
6.dzień - bieżnia (20-40 min)
7.dzień - błogi odpoczynek!
1 dzień - nogi + pośladki
2 dzień - plecki + barki + bieżnia (20min)
3.dzień - brzuch + bieżnia (od 20-40min)
4.dzień - klatka piersiowa + triceps +bieżnia (20min)
5.dzień - biceps+ brzuch + bieżnia (20min)
6.dzień - bieżnia (20-40 min)
7.dzień - błogi odpoczynek!
Pamiętajmy też o tym że nasze mięśnie potrzebują również regeneracji, bo kiedy
odpoczywają to rosną więc po co katować je dzień w dzień!? Zrób sobie plan
treningowy i trzymaj się go! Nie powinieneś zaczynać treningu nóg, zanim nie
zostaną w pełni zregenerowane, rozumiesz? Tak samo z resztą partii ciała,
musisz poczekać, aż się zregenerują i dopiero wtedy ćwiczyć. Nie wiesz jak to
mierzyć? Dziennik! Wtedy nie mamy problemu! Monitorujesz ćwiczenia i widzisz,
że np w którymś z nich nie ma efektów- to jest dla Ciebie pierwsze ostrzeżenie
Kobietko, bądź czujna! Jednak gdy okazuje się, że zaczynasz nie mieć efektów w
3 czy 4 ćwiczeniach to MUSISZ wziąć sobie dzień przerwy. Teraz już widzisz jak
bardzo potrzebny jest dziennik.
Reasumując Drogie Baby, w treningach, podobnie jak w innych dziedzinach życia, bardzo istotna rolę odgrywa prawidłowe planowanie. Dobry plan treningowy jest fundamentem przyszłego sukcesu. Bo trening uszlachetnia nie tylko nasze ciałko ale i charakter, robimy się nie tylko bardziej atrakcyjne zewnętrznie ale i wewnętrznie: zorganizowane, cierpliwe, uporządkowane, pewniejsze siebie i swoich możliwości. A więc długopisy w dłoń i Good luck!
Tekst napisała dla nas Sandra Dominiuk.
Taki dziennik to naprawdę fajna i przydatna sprawa, tyle tylko, że nie każda kobieta ma czas i co najważniejsze- ochotę- pisać coś takiego :))
OdpowiedzUsuńZgadza się. Tylko wiem po sobie i moich "szpilkach", że jak weźmiemy kartkę i długopis, wpiszemy wszystko co się zjadło to można czasem zawrotów głowy dostać :) Pomocna sprawa, chociaż dla samej siebie by sprawdzić ile tak naprawdę jemy.
OdpowiedzUsuńProwadzę dziennik i jest z nim o wiele łatwiej, zaplanowane treningi są konieczne jeśli chcę sobie podnosić poprzeczkę:) Dobrze, że tu trafiłam, pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńMasz rację :) U mnie jest na ten moment "rozpiska" zawieszona na drzwiach i tylko wykreślone krzyżyki :) Ale chyba pora na dziennik z prawdziwego zdarzenia :)
Usuń